środa, 6 kwietnia 2016

Rady nie od parady, czyli macierzyństwo jako nauka dyplomacji i asertywności



To, że z macierzyństwem wiąże się lawina napływających zewsząd rad, wiedziałyśmy jeszcze zanim zostałyśmy mamami, a nawet jeszcze tego nie planując. Przecież od zawsze słyszało się historie o mamach, babciach, ciotkach, sąsiadkach itp. służących „dobrymi” radami i pouczających jak to było kiedyś, że to sprawdzone, że nic się dzieciom wtedy nie działo, a teraz to rodzice wymyślają etc. No wiedziałyśmy o tym. Odnoszę jednak wrażenie, że w obecnych czasach to nie grono doradcze w postaci „babci dobra rada” i innych wymienionych jest najgorsze, ale to, że źródeł informacji jest teraz o wiele więcej niż kiedyś. Zaczynając od szkoły rodzenia, położnych no i oczywiście na wszechwiedzącym internecie kończąc. I jak my jedne mamy wybrać tę właściwą drogę spośród tych wszystkich rad?!
Metody są dwie:
  • wybrać jedno ciało doradcze, któremu najbardziej ufasz i trzymać się jego rad;
  • czytać, słuchać, pytać jak najwięcej i na podstawie zebranych informacji, porad, wad i zalet polecanych metod, wybrać tę naszym zdaniem najodpowiedniejszą.
Druga opcja jest zdecydowanie bardziej czasochłonna i dostarcza zapewne więcej stresu, ale niektóre mamy (w tym ja) po prostu inaczej nie potrafią.

Bez względu jednak na wybraną opcje trzeba pamiętać o kilku zasadach:
  1. Nie zakładaj nigdy a priori, że źródło informacji jest w błędzie, nawet jeśli jest to wiecznie marudząca i mająca sama ze sobą problemy sąsiadka, wysłuchaj. Nikt nie każe Ci z tych rad skorzystać, ale kto wie, może akurat będą przydatne.
  2. Naucz się dyplomacji. Pamiętaj, że każdy doradca chce dobrze i kierują nimi dobre intencje. Każdy doradza jak może na podstawie swoich doświadczeń, a to, że każde dziecko jest inne to już inna sprawa. Jedna metoda zadziała na jedno dziecko, a dla dziesięciu następnych okaże się nieskuteczna. Dlatego warto przyjąć każdą uwagę i podziękować, ale grzecznie wytłumaczyć, że w Twoim wypadku to się nie sprawdza lub po prostu chcesz postąpić w inny sposób, ale jesteś wdzięczna za wskazówki.
  3. Naucz się asertywności. Co innego wysłuchać rady i podziękować, a co innego dać sobie narzucić sposób postępowania. To do Ciebie należy ostateczna decyzja i wszyscy powinni to zrozumieć i uszanować. To Twoje dziecko i masz prawo wychować je po swojemu, nawet jeśli inni uważają, że dla Ciebie i dziecka tak czy inaczej byłoby lepiej, łatwiej.
    Najlepszym przykładem jest oczywiście sposób karmienia. Myślę, że zdecydowana większość mam spotkała się z radami: karm piersią, bo to najlepsze co możesz dać dziecku albo wręcz przeciwnie: daj butelkę, bo inaczej będziesz umęczona. Rób jak uważasz, bo to Ty masz się z tym dobrze czuć. Co z tego, że dasz butelkę i będziesz „mniej umęczona” skoro będą zżerać Cię wyrzuty sumienia, że nie karmiłaś piersią i może dlatego dziecko załapało jakąś infekcję itp. albo wręcz przeciwnie karmić na siłę piersią i rzeczywiście czuć się tym tak zmęczona, że macierzyństwo stanie się udręką, a to na pewno odbije się na dziecku. Każda decyzja jest dobra, jeśli mamie jest z nią dobrze.
  4. Kieruj się rozsądkiem i pamiętaj: to Ty masz teraz INSTYNKT MACIERZYŃSKI. Tak, stary, dobry instynkt macierzyński. Wcale nie jest przereklamowany. Zaufaj mu. On na pewno nie pozwoli zrobić dziecku krzywdy.
Oczywiście to tylko teoria, w praktyce różnie bywa, także u mnie ;), a ja żadnym ekspertem nie jestem, wszak to dopiero początek mojej przygody w roli mamy... To tylko takie moje RADY ;) :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz