piątek, 8 lipca 2016

Z cyklu "Mała rzecz a cieszy": NASZ PIERWSZY WYJAZD

      Odkąd nasz synek pojawił się na świecie nie mieliśmy tygodnia dla siebie. I pisząc to nie mam na myśli wyjścia do kina, czy na imprezę, mam na myśli wspólne spędzanie czasu całą naszą rodzinką: rodzice, synek i nasz piesek ;) Mój M. nie miał urlopu od samego początku, czym, jak można się domyślić, nie byłam zachwycona z wielu powodów, ale o tym może następnym razem.

     W związku z powyższym chcieliśmy wybrać kameralne miejsce, w którym wypoczniemy i nacieszymy się sobą. Oczywiście ważnym kryterium były warunki dla dziecka: miejsce do spacerów, świeże powietrze, spokój no i dobre warunki mieszkalne ma się rozumieć. Zależało nam również na niewielkiej odległości od naszego miejsca zamieszkania, gdyż nasz synek różnie do tej pory znosił podróże i nie chcieliśmy, żeby taki wypad zaczął i zakończył się jego płaczem, a naszym stresem z tym związanym.  Tutaj mój M. stanął na wysokości zadania!, No musze powiedzieć, że do tej pory jestem w szoku :P M. znalazł kilka miejsc oddalonych o godzinę - półtorej od domu i spełniające wszystkie te kryteria. Los chciał, że tylko w jednym z tych ośrodków były wolne miejsca tak "na już", wzbudziło to w nas lekkie podejrzenie, ale byliśmy tak spragnieni wyjazdu, że zdecydowaliśmy się niemal od razu.
Więcej pisać nie będę, zobaczcie sami, czy nam się podobało! Dodam tylko, że już planujemy kolejny wypadzik :)


Nasz Nikosław znalazł sobie nawet koleżankę (żeby była jasność: Pan Nikosław to to małe ;)